Jak odkrywano aktywność niezwykle małych stężeń?
Już w latach 60-tych i 70-tych XX stulecia w byłym Związku Radzieckim podejmowano szereg badań (K.K. Korowin i inni) dotyczących zadziwiającej i niezrozumiałej aktywności substancji chemicznych o rozcieńczeniach rzędu 10-25 (dziesięć do potęgi minus 25). W 1977 r. w radzieckich przeglądach naukowych „Biofizika” i „Moliekuliarnaja Biołogija” ukazały się dwa opracowania autorstwa W.P. Jamskoj i A.G. Malenkowa, w których naukowcy opisywali swoje eksperymenty dowodzące wysokiej aktywności tzw. białek adhezyjnych [białka adhezyjne, inaczej adhezyny – ang. CAM – Cell Adhesion Molecule lub ICAM – Intracellular Adhesion Molecule – to białka uczestniczące w przyleganiu komórek do siebie – przyp. autora] w niskich stężeniach – do 10-11 – dziesięć do potęgi minus jedenastej,) zaś w wysokich – nieprzejawiające takiej aktywności. Zgodnie z prawami i normami przyjętymi przez ówczesną radziecką naukę akademicką takie „coś” nie mogło absolutnie występować. Dlatego oba artykuły i spostrzeżenia w nich zawarte przeszły praktycznie bez echa.
W 1979 r. zespół biochemików z Moskiewskiej Akademii Weterynarii im. K.I. Skriabina pod kierunkiem dr Gen Nikiforowicza Szangin-Bieriezowskiego (1930-1992) zajmował się badaniem pewnego preparatu powodującego złożone reakcje fizjologiczne na poziomie komórkowym. Naukowców interesowało znalezienie granicy minimalnego stężenia, przy której preparat przestanie działać.Ku swojemu zaskoczeniu i całkowitej konsternacji naukowcy odkryli, że taka granica nie istnieje! Okazało się więc, że nawet przy wyjątkowo małych stężeniach preparat działał, choć wszelkie znane interpretacje fizykochemiczne dotyczące tego zjawiska absolutnie temu zaprzeczały. Rzecz jasna, eksperymenty powtórzono wielokrotnie z innymi substancjami i stężeniami rzędu 10-60 – dziesięć do potęgi minus sześćdziesiątej). Badacze podejrzewali siebie o różnego rodzaju błędy, ale weryfikacja doświadczeń prowadziła ponownie do jednego tylko wniosku – substancje pozornie najmniej czynne ze względu na potężne rozcieńczenie działały bardzo aktywnie.Ostateczny wniosek mógł być tylko jeden – za wyniki, za oddziaływania, za ich skuteczność odpowiadała WODA! To właśnie ona zapamiętywała, przechowywała i przekazywała biologiczną informację pochodząca od badanych białek. Po prostu nie było innej możliwości i ten fakt szokował współpracowników Szangin-Bieriezowskiego będących wrogami homeopatii, którą nazywali „łże-nauką” i nie mieli o niej nawet najmniejszego pojęcia (w odróżnieniu od samego kierownika zespołu). Mieli również świadomość, że nauka absolutnie nie przypisywała żadnego znaczenia aktywności substancjom w super-małych stężeniach.
Szeroka, oficjalna publikacja wyników badań zespołu Szangin-Bieriezowskiego była w ówczesnym czasie w Związku Radzieckim niebezpieczna dla naukowców i groziła licznymi reperkusjami łącznie z przerwaniem karier naukowych. Przecież efekty badań były szokujące stanowiąc jednocześnie „herezję” naukową. Dlatego szerokie koła naukowe zarówno Wschodu jak i Zachodu nie dowiedziały się wówczas o odkryciu. Również i dzisiaj mało kto wie o odkryciach zespołu rosyjskich biochemików, a cała sława (czy też niesława – wg niektórych) przypadła Jacques’owi Benveniste.
Równolegle z badaniami zespołu dr Szangin-Bieriezowskiego podobne eksperymenty z białkami adhezyjnymi przeprowadzali inni rosyjscy naukowcy – m.in. wspomniani już W.P. Jamskowa i A.G. Malenkow. Dr W.P. Jamskowa używała stężeń rzędu 10-16 – dziesięć do potęgi minus szesnastej). Jej odkrycia znalazły zastosowanie w leczeniu chorób oczu m.in. w rosyjskim Instytucie Badań Okulistycznych im. H. Helmholtza. Specjaliści mikrochirurgii oka byli wprost zachwyceni skutecznością preparatów dr Jamskowej, ale nie mogli w żaden sposób pojąć tajemnicy jego aktywności. Sytuacja była paradoksalna – w praktyce stosowano skutecznie lek, który… nie miał prawa działać.
„Biologiczne efekty działania bardzo małych dawek leków stają się lepiej zrozumiałe jeśli mechanizm ich działania rozpatrywać na poziomie receptorów komórkowych. Pokazano np., że serotonina działa pobudzająco na serce już w stężeniu 10-15 (dziesięć do potęgi minus piętnastej) g/ml, a izoprenalina [izoprenalina, inaczej: izopropylonoradrenalina – lek pobudzający czynność serca i działa rozkurczowo na mięśniówkę gładką; stosowana głównie w leczeniu dychawicy oskrzelowej – przyp. autora] przy 10-11 g/ml (dziesięc do potęgi minus jedenastej). Małe dawki często działają odmiennie niż duże; spotykanym mechanizmem jest pobudzanie czynności życiowych organizmu przez małe dawki, podczas gdy duże lub lek długo stosowany tłumią te reakcje. Materiał doświadczalny nagromadzony przez homeopatię, dotyczący efektów stosowania bardzo małych dawek, może się okazać cenny jeśli zastosować do jego interpretacji teorię chaosu z termodynamiką procesów nieliniowych. Problem w tym, że obecnie praktykująca generacja lekarzy miała na studiach głównie procesy równowagowe, które można opisać linearnie, tzn. mały bodziec – mała reakcja, duży bodziec – duży efekt. Tymczasem w przypadku złożonych systemów, nie będących w równowadze, takiej prostej zależności nie ma. Odwrotnie, nieliniowość odpowiedzi jest raczej regułą. Wiele procesów w organizmach żywych, zwłaszcza regulowanych enzymatycznie, zachodzi w sposób cykliczny a ich charakterystyka jest dość złożona. (…) [g/ml – gramów na mililitr; mililitr – jedna tysiączna część litra równa objętości 1cm sześć. – przyp. autora]
Nieliniowość zjawisk, zdolność do samoorganizacji i dynamika, które cechują żywe organizmy powoduje, że w badaniach trzeba zastosować aparat pojęciowy i matematyczny teorii złożoności, teorii chaosu czy teorii informacji. Jego konsekwencją są pojawiające się możliwości nowych eksperymentów, np. propozycja aby w badaniach efektów małych dawek w pierwszym rzędzie uwzględnić „węzły” przekazujące informację oraz wykorzystać możliwości chemii i fizyki kwantowej.” („Badanie leków homeopatycznych” – prof. dr hab. Iwona Wawer, Kier. Zakładu Chemii Fizycznej Akademii Medycznej w Warszawie, „Standardy Medyczne” nr 1/2004) (http://www.paramed.waw.pl/index.php?menu=2&mid=32&conid=281)
Problem przy rozwiązywaniu nowych, zaskakujących wręcz swoją złożonością odkrywanych zjawisk polega na tym, że staramy się znajdować ich wytłumaczenia używając zużytych, przestarzałych już i właśnie dlatego nieprzydatnych więc metod i mechanizmów pojęciowych. Trzeba więc zgodzić się z prof. A. Martynowem, rosyjskim fizykiem, który powiada, że: „(…) nietrywialnego problemu nie można rozwiązać nietrywialną metodą. Do jego rozwiązania konieczne jest podniesienie się na metapoziom nad istniejącymi pojęciami i, prawdopodobnie, wyjście za granice trójwymiarowości.” („Jasnowidzenie – Od magów starożytności do programów kosmicznych NASA”, Valerij Kratohvil). Bowiem:
ŚWIAT JEST NIESKOŃCZENIE SZERSZY
OD KONCEPCJI NAUKOWYCH.
prof. A Martynow
Koniec części 2. (z 8-miu) cdn.
Autor: Janusz Dąbrowski ©
Fragment książki własnej „Sekrety wody”.
Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
Zamieszczenie całego artykułu na innym serwerze czy w publikacji drukowanej jest możliwe tylko za zgodą autora. Domyślnie autor zgody nie udziela. Istnieje możliwość uzyskania takiej zgody poprzez bezpośredni kontakt z autorem: janusz_dabrowski@tlen.pl.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.