Zdrowie…
„Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz…” – pisał poeta Jan Kochanowski.
Stan pełnego zdrowia i dobrego samopoczucia jest naturalnym prawem każdego z nas. „Kiedy człowiek jest zdrowy, może prawdziwie cieszyć się darem życia. Dobry stan zdrowia oznacza stały i wysoki poziom czystej energii, równowagę emocjonalną, jasność umysłu, odporność na choroby zakaźne, umiejętność obrony przed nowotworami i chorobami układu krążenia, co w rezultacie prowadzi do spowolnienia procesu starzenia i długiego życia. W swoim najgłębszym wymiarze zdrowie nie jest po prostu brakiem bólu czy cierpienia, ale radością życia, rzeczywistym poczuciem, co to znaczy mieć zdrowe ciało, które umożliwia ci korzystanie z wielu przyjemności tego świata.” (Patrick Holford – „Smak zdrowia”). Pełne zdrowie jest podstawą wewnętrznego komfortu człowieka i jego prawidłowego funkcjonowania w środowisku.
Doktor Horst Michaelis, dyrektor Euroinstytutu Medycyny Bioenergetycznej (Akademia Bioenergetyki w Lichtenstein,) definiuje zdrowie jako „…cielesną i duchową sprawność; im większa sprawność, tym lepsze zdrowie”. Dzisiaj jednak prawdziwe zdrowie jest rzadkością. Dlaczego więc tak jest? Dlaczego wielu z nas czuje się źle?
Nie jest odkryciem fakt, że większość chorób bierze swój początek ze złego odżywiania (w konsekwencji złego przetwarzania i wchłaniania pokarmu przez organizm), niedotlenienia oraz problemów emocjonalno-duchowych czy zaburzonych relacji międzyludzkich. Te trzy czynniki żyją niejako w dziwacznej pozornie „symbiozie” wspierając się nawzajem. Louise Hay, amerykańska terapeutka twierdzi, że 90% naszych chorób ma podłoże emocjonalno-psychiczne („Chore ciało jest wynikiem chorego myślenia. Równanie jest proste: napięty, zestresowany umysł to napięte, chore ciało” – dr Paweł Błaszczyszyn). Sami więc tworzymy wszystkie swoje choroby, a ciało jest lustrzanym odbiciem naszych myśli i przekonań. Stany złego samopoczucia psychicznego (tzw. huśtawki nastrojów, konflikty z otoczeniem) biorą się z nieprawidłowo funkcjonujących procesów biochemicznych organizmu, to z kolei wpływa negatywnie na psychikę i koło się zamyka. Coraz więcej lekarzy (również w Polsce) rozumie te zależności.
Coraz większy wpływ na zdrowie człowieka ma niewłaściwy styl życia – nieprawidłowe odżywianie, brak ruchu (a więc i niedotlenienie), udogodnienia cywilizacyjne, stres, nadmiar używek itp. Literatura medyczna uznaje ponad 70 różnych chorób jako choroby powstałe na skutek nieprawidłowego odżywiania. Choroby cywilizacyjne zbierają coraz większe żniwo. Plagą naszych czasów są choroby układu krążenia, choroby nowotworowe, przewodu pokarmowego, choroby obturacyjne (zamykające drogi oddechowe), bezpłodność, otyłość, stres. Co siódmy Polak cierpi obecnie z powodu chorób cywilizacyjnych (ponad 14%), a w przedziale wieku 30-39 lat pozostaje niepełnosprawnymi na skutek tych chorób aż 5% ludzi w naszym kraju. 80% społeczeństwa nie musiałoby korzystać z wizyt lekarskich tylko dzięki lepszemu (tj. racjonalnemu) odżywianiu się. 50% populacji w Europie ma problemy z nadwagą – jest to tzw. „generacja XXL”. Ludzie ci czują się źle zarówno fizycznie jak i psychicznie. Cierpią na nadciśnienie, cukrzycę, choroby układu krążenia, zapalenia stawów. Dochodzi do tego izolacja środowiska, ponieważ tak się jakoś składa, że zwykle mniej lubimy „puszystych” (pytanie – dlaczego?).
Nasze środowisko jest skażone, nadwerężamy własne zdrowie nawykami żywieniowymi, organizmy otrzymują zbyt wiele kalorii, pożywienie jest źle wyważone, jest w nim za dużo tłuszczów, cukru, alkoholu, innych używek, za mało zaś warzyw i owoców.
Do tej pory stosuje się „najlepsze” rozwiązanie na świecie, jeśli chodzi o problemy zdrowotne – TABLETKĘ. Firmy farmaceutyczne sprzedają nie tylko produkowane przez siebie specyfiki, ale także wrażenie, że są to tabletki na każdą dolegliwość – nawet na tę wymyśloną…
„Koncerny farmaceutyczne tworzą leki na nieistniejące schorzenia.
Zdaniem ekspertów brytyjskich, światowe koncerny farmaceutyczne sztucznie tworzą popyt na swoje produkty przedstawiając normalne aspekty życia ludzkiego jako stany chorobowe.
Producenci bronią się tłumacząc, że to lekarze decydują, jaką terapię powinni stosować ich pacjenci na swoje niedomagania. Naukowcy twierdzą, że wiele leków stworzono z myślą o bardzo łagodnych lub wręcz nieistniejących schorzeniach, takich jak np. zespół niespokojnych nóg, zespół drażliwego jelita, czy zwyczajne fizjologiczne objawy menopauzy. Dr Des Spence z Glasgow ostrzega, że takie praktyki poważnie podkopują poczucie dobrostanu w społeczeństwie, ponieważ coraz więcej zdrowych osób zaczyna doszukiwać się u siebie rozmaitych chorób, podczas gdy w rzeczywistości ich «dolegliwości» są zwyczajnymi objawami procesów starzenia organizmu. (Onet.pl, Wenn 2006-05-15 13:56).
Oprócz tego na rynku zwycięża nie ten lek, który ma większe zdolności terapeutyczne, ale ten, który jest poparty lepszą strategią marketingową. Dzisiaj wielkim niebezpieczeństwem, największym złem, jest fakt zakorzeniania się i utrwalania w świadomości ludzkiej stereotypu, że tabletka jest dobra na wszystko. Tabletka ma zastąpić czystą wodę, wyrugować zanieczyszczenia, spaliny, użyźnić glebę, obronić przed smogiem elektromagnetycznym, stresem, ma odżywić, oczyścić i zregenerować organizm! Jak często wielu z nas sięga po nią w przypadku różnych dolegliwości? Czy tabletka to rozsądne rozwiązanie? Czy długo jeszcze będziemy myśleć stereotypowo?
Od wielu lat szerzona jest iluzja, że w dziedzinie zdrowia możemy zrobić wszystko, że z każdą przypadłością można pójść do lekarza, a ten znajdzie lek na prawie każdą chorobę. Człowiek oduczył się odpowiedzialności za swoje zdrowie. Czy nie jest tak, że często bardziej dbamy o nasze samochody i domy niż o siebie?
Dowiedziono, że w co najmniej jednej trzeciej przypadków zachorowań na raka decydujące znaczenie ma tzw. czynnik środowiskowy: zła dieta, niezdrowy tryb życia, palenie tytoniu oraz zatrucie środowiska. „Aż 35% przypadków raka ma swój początek w nieodpowiednim żywieniu i piciu” – twierdzi prezes Polskiego Komitetu Zwalczania Raka prof. Zbigniew Wronkowski. Wg szacunków amerykańskich 1/3 wszystkich ofiar raka to amatorzy tytoniu. Palenie jest nie tylko przyczyną 90% zachorowań na raka płuc, ale sprzyja też powstawaniu wielu innych typów nowotworów.
Profesor Stefan Ball, polski immunotoksykolog wykładający na Uniwersytecie Quebec w Kanadzie pisze w swoich książkach, że złe nawyki żywieniowe są dziesięciokrotnie ważniejszym czynnikiem ryzyka nowotworu niż wszystko inne. Wszelkie badania i dowody naukowe wskazują, że ok. 25% przyczyn powstawania nowotworu jest ciągle nieznanych, ale 75% przyczyn jest poznanych dokładnie – są to wymienione już wcześniej czynniki środowiskowe.
Warto wiedzieć, że:
- na reklamę i akcje promocyjne producenci leków wydają 20 – 30 % obrotów,
- choroby – to dziś wielki biznes – na polskim rynku farmaceutycznym w ciągu roku sprzedawane są leki o wartości kilkunastu miliardów złotych z tendencją zwyżkową,
- niektóre leki są nie tylko nieskuteczne, ale wręcz niebezpieczne dla zdrowia,
- leki przeciwbiegunkowe zawierające kliokwinal i inne związki hydroksykwinolowe uszkadzają nerwy obwodowe,
- hormonalny lek dietylostilbestrol (zapobiegający poronieniom) powoduje raka szyjki macicy u córek kobiet, które przyjmowały go będąc w ciąży,
- leki przeciwbólowe zawierające metamizol są prawdopodobnie przyczyną zaburzeń w wytwarzaniu krwinek i mogą poważnie uszkodzić szpik kostny; w Polsce zawiera go pyralgina, gardan, tolargin,w skład gardanu wchodzi aminofenazon zakazany w USA już w 1936 r.,
- przyjmowanie nawet takich leków jak aspiryna czy ibubrofen bezpośrednio przed zajściem w ciążę zwiększa ryzyko poronienia o 80%! (wg Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Matki i Dziecka oraz „British Medical Journal”),
- paracetamol – niebezpieczny związek, zawierają takie leki jak: Apap, Gripex, Acenol, Cefalgin, Coldrex, Tabcin, Panadolfenacetyna w tabletkach od bólu głowy stwarza ryzyko niewydolności nerek ( niedokrwistości hemolitycznej) i może pobudzać rozwój choroby nowotworowej,
- w ciągu jednego dnia reklamuje się w mediach ponad dwadzieścia preparatów, których skuteczność nie jest poparta żadnymi badaniami,
- w USA z każdego dolara wydanego na leki ok. 50 centów pochłaniają koszty leczenia skutków ich stosowania; czy w Polsce również można określić takie koszty?
- niektóre leki obniżające ciśnienie (np. cordafen) mogą przyczynić się do powstania zawału, co wykazały najnowsze badania.
„Można przewidzieć, że będzie się zwiększać liczba coraz bardziej skutecznych i mniej toksycznych leków przeciwnowotworowych, a zatem bezpiecznych. Szacuje się jednak, że nowe leki poprawią wyniki leczenia zaledwie o 1-3%. Większe nadzieje wiąże się z wczesną wykrywalnością, wzrostem świadomości ludzi oraz zmniejszeniem zagrożeń naszego środowiska – ograniczenie palenia tytoniu, zmiana sposobu żywienia, dbałość o ochronę środowiska” – tak twierdzi prof. dr med. Andrzej Danysz („Perspektywy wyleczenia nowotworów” – „Moje Zdrowie” Nr 11 / 1999).
Podobnie jest z chorobami układu krążenia. Profesor Witold Rużyłło z Instytutu Kardiologii w Aninie i członek Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wyraźnie określa podstawowe czynniki wpływające na zdrowie:
- styl życia (kontrola wagi ciała, niepalenie, prawidłowe odżywianie oraz stały, codzienny, umiarkowany ruch),czynniki biochemiczne i biologiczne,
- czynniki genetyczne (w pewnej grupie pacjentów).
Identycznie wypowiada się wielu innych lekarzy. „Efekty lecznicze przynosi również zwiększenie aktywności fizycznej, wyrzeczenie się nałogu palenia tytoniu, unikanie alkoholu lub umiar w jego spożyciu, a przede wszystkim leczenie wysokich stężeń cholesterolu i nadciśnienia krwi. Liczne obserwacje dużych grup ludzi dowiodły, że postępowanie takie owocuje zmniejszeniem liczby zawałów serca i zgonów na chorobę niedokrwienną serca, a nawet wydłużeniem życia” – dr n. med. Janusz Ciok („Mniej cholesterolu – mniej zawałów”, „Moje Zdrowie” Nr 6/1999).
Dane statystyczne są zatrważające. 1,5 miliona Polaków jest zagrożonych chorobą wieńcową. Zagrożenie to rośnie drastycznie wśród mężczyzn w wieku powyżej 45 lat i kobiet powyżej 55 lat. Około 90% Polaków cierpi na bóle kręgosłupa. Zabrzmi to wyjątkowo banalnie, ale zamiast czekać na cudowną pigułkę, możemy pomóc sobie sami. Możemy nie dopuścić do powstania np. nowotworów i innych chorób, wzmacniając istniejące w naszym organizmie mechanizmy obronne. W naturze występują np. liczne substancje roślinne, które chronią komórki przed zmianami nowotworowymi – to jest naturalna pigułka.
„Przy całym postępie w dziedzinie leków, procedur chirurgicznych i techniki medycznej 45-latek może oczekiwać, że będzie żył tylko dwa lata dłużej niż jego równolatek w 1920 roku: siedemdziesiąt cztery lata zamiast siedemdziesięciu dwóch lat. Tradycyjne myślenie w opiece zdrowotnej wyraźnie zmierza w złym kierunku. Być może trzeba mu nadać nowy kierunek.” (Patrick Holford – „Smak zdrowia”).
Współczesna medycyna – skądinąd często potrafiąca radzić sobie z bardzo ciężkimi stanami chorobowymi – ciągle dzieli jeszcze człowieka na pojedyncze organy. Prowadzi to do niebezpieczeństwa dehumanizacji leczenia, gdzie nie widzi się cierpiącego człowieka, lecz jednostkę chorobową. Opieka zdrowotna staje się opieką nad chorobą. Dr Emanuel Cheraskin, emerytowany profesor Wydziału Medycyny Uniwersytetu z Alabamy, określił współczesną medycynę jako „najszybciej rosnący upadający interes”, a opiekę zdrowotną jako „podstawowe zapobieganie pogarszaniu się zdrowia”.
Jednym z największych kłamstw współczesnej medycyny są niewzruszone przekonania oparte na braku wiedzy, niechęci do terapii niekonwencjonalnych (ale przeważnie tylko w naszej, zachodniej strefie kulturowej!) oraz błędnym pojmowaniu natury ludzkiego ciała. Oficjalna medycyna angażując cały swój autorytet, grozi nam „największym wymiarem kary” – zejściem śmiertelnym w wyniku powstających zaburzeń chorobowych. Spektakularne osiągnięcia medycyny – przeszczepy, sztuczne organy itp. działają na wyobraźnię, ale nie zapobiegają szerzeniu się chorób. Ma się wrażenie, że ciągle jeszcze niektórych lekarzy ani władz tak naprawdę nie interesuje profilaktyka zdrowotna. Lekarza zazwyczaj interesuje przede wszystkim choroba, a nie edukowanie pacjenta i w efekcie jego zdrowie. Decydentów rozdzielających pieniądze na leczenie z kolei nie interesują „prelekcje” lekarskie dla pacjenta. Wszelcy „rozdzielacze” zapłacą za konkretne zabiegi – prześwietlenie, operację, EKG, ale nie za nauczenie pacjenta, jak ma zadbać o swoje zdrowie. Zacytujmy tu dr Denisa Burkitta (odkrywcy tzw. chłoniaka Burkitta): „Wyobraźcie sobie kurek otwarty, z którego wciąż wycieka woda do basenu czy wanny. Woda się przelewa i ścieka na ziemię. Energiczni pracownicy, pełni poświęcenia, aktywni, kompetentni wycierają i zbierają wodę za pomocą chusteczki szyfonowej. Żadnemu nie przyjdzie na myśl, aby zakręcić kurek. Ten upływ wody, to są choroby, którymi zapełnia się szpitale. Ludzie, którzy wodę usuwają, to lekarze chirurdzy, którzy operują wyrostki, naczynia krwionośne, hemoroidy itd. Nic nie robią, by zamknąć kurek. Dlaczego? Bo za zamknięcie kurka płaci się cztery razy mniej, niż za wytarcie podłogi. A przemysł zainwestował tyle w produkcję ścierek i szczotek, czyli leki, instrumenty chirurgiczne, stoły operacyjne, szpitale itp., że gdyby zamknąć kurek, zbyt dużo ludzi nie znalazłoby dla siebie pracy”.
Oddajmy jednak choć nieco sprawiedliwości władzom. W ramach Narodowego Programu Zdrowia powstają Biura Promocji Zdrowia. Mają one rozpocząć długofalowe programy profilaktyki chorób i promocji zdrowia. A my – czy jesteśmy bez winy? Jak rzadko wykonujemy badania profilaktyczne? W jak niewielkim stopniu znamy nasze organizmy? Zwykle idziemy do lekarza dopiero wówczas, kiedy musimy. Ktoś może i powie: „Co ty sobie wyobrażasz? Będę bez potrzeby chodził po lekarzach? Przecież każda wizyta kosztuje”. Zgadza się, tak właśnie wielu z nas myśli, ale przecież mniej wydamy na profilaktykę, niż na leczenie choroby. A kiedy lekarz chce nas trochę „oświecić”, to co zwykle robimy z jego zaleceniami odnośnie trybu życia? Szukamy przyczyn złego samopoczucia i uzasadnienie swoich dolegliwości zwykle znajdujemy poza sobą.
Nigdy nie wymienimy prawdziwej przyczyny naszych kłopotów zdrowotnych, ponieważ jesteśmy nią przede wszystkim MY sami. Obwinimy wszystko i wszystkich, tylko nie siebie. Doprowadziliśmy swój organizm do choroby, a później oczekujemy cudów od lekarzy. A może poszukać innego winnego? warto zwrócić uwagę na fakt, że tradycyjna medycyna ciągle usiłuje to robić. Na początku XX wieku medycyna obwiniła zarazki jako przyczynę chorób. Należało więc zwalczyć zarazki. Wynaleziono wiele „cudownych pigułek”, które miały zwalczać choroby. I faktycznie – wiele ciężkich chorób trapiących ludzkość praktycznie znikło. Pojawiły się za to nowe.
Pół wieku później obwiniono więc za wszelkie choroby wirusy. Wyprodukowano leki mające skutecznie zwalczające wirusy. Czy jednak skutecznie? Przecież wiadomo już, że wirusy potrafiły uodpornić się na większość medykamentów tworząc nowe mutacje.
Teraz – na początku XXI wieku mamy modę na biogenetykę. Mass media codziennie donoszą o nowych odkryciach w tej dziedzinie, o poznawaniu nowych genów odpowiedzialnych za taką czy inną chorobę. Najczęstszym winnym dzisiaj stają się więc geny. Jeśli ktokolwiek z nas tak myśli, to ma niewątpliwie rację, ale jedynie jeśli chodzi o „genetyczne” przekazywanie z pokolenia na pokolenie złych nawyków, złego stylu życia, a nie choroby. Więc co tak naprawdę sprawia, że nasze zdrowie szwankuje, ze mamy problemy z chorobami? Adwersarzom z góry odpowiem – ja nie zaprzeczam, że przyczynami (ale post-przyczynami!) mogą być bakterie, wirusy, nawet geny. Tylko dlaczego organizm im ulega, potrafi poddać się zagrożeniom – na początku tylko potencjalnym? Widocznie praprzyczyna choroby tkwi gdzie indziej. Może więc zamiast za wszelką cenę szukać „winnych” genów, wybrać prostsze rozwiązanie – rozstać się z genem „przepełnionego talerza”, „genem niewłaściwego odżywiania, a zaprzyjaźnić się z genami profilaktyki, umiaru i zdrowego rozsądku? Będzie to bardzo trudne, ale nie niemożliwe.
Medycyna przyszłości – to medycyna naturalna. I to muszą zrozumieć wszelkie lobby: farmaceutyczne, sprzętu medycznego i inne czerpiące zyski z leczenia. Tylko, że z tym jest problem. Na wszelkiego rodzaju badania, produkcję leków itp. wydawane są niewyobrażalnie wielkie pieniądze, aby później zarobić jeszcze większe pieniądze. Dlaczego na listach firm o największej wartości rynkowej dominują wielkie koncerny farmaceutyczne? Może więc chodzi o to, by ludzi ciągle leczyć, a nie wyleczyć? Mówiliśmy już o tym, że współczesna medycyna działa cuda, ale dlaczego jest coraz więcej chorych ludzi, dlaczego ciągle wielu z nas traci zdrowie? Nie odnosisz wrażenia, że mamy tu do czynienia ze swoistą schizofrenią?
Łatwiej jest prowadzić proces leczenia, który niekoniecznie likwiduje przyczyny choroby, niż zapobiegać chorobom. Łatwiej jest przepisać „pigułkę” i łatwiej ją łyknąć, niż popracować nad sobą, nad swoją mentalnością. Łatwiej uwierzyć w opinie o cudownym, błyskawicznym działaniu leku podparte autorytetami naukowymi, niż zaufać naturze, wysłuchać głosów innych autorytetów naukowych i mieć świadomość, że nic nie może dziać się błyskawicznie, że choroba i zdrowienie to procesy wymagające zaistnienia odpowiednich (negatywnych lub pozytywnych) warunków oraz odbywające się w określonym czasie. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do genów. Wydawało się, że ich rola, zwłaszcza w procesie nowotworowym, jest decydująca. Najnowsze badania naukowe przeczą temu. Na ich podstawie Paul Lichtenstein ze słynnego szwedzkiego Instytutu Karolinska stwierdził na łamach „New England Journal of Medicine” z 13 lipca 2000 r., że nie tyle geny, ile środowisko i nasz tryb życia decyduje o rozwoju raka (Gazeta Wyborcza 21 lipca 2000 r., „Rak nie wyrok”, A. Włodarski).
„Przypuszcza się, że czynniki środowiskowe przyczyniają się do powstawania ok. 80% ogólnej liczby przypadków nowotworowych,infekcje wirusowe do ok. 20%, a predyspozycje genetyczne do ok. 1-2 %.” (Ekstrakt z zielonej herbaty – Lecznicza siła polifenoli”, Anna Cieślińska, Maciej A. Kamiński, Alicja Lucińska). Inni naukowcy wyliczyli z kolei, że udział genów w powstawaniu nowotworów złośliwych wynosi zaledwie 5%. Jeśli jednak ciągle, wbrew oczywistym dowodom naukowym, niektórzy z nas upierają się, że to geny odgrywają wiodącą rolę w powstawaniu chorób, to niewątpliwie sami przyznają, że tym bardziej powinniśmy zwrócić uwagę na styl życia, by do obciążeń genetycznych nie dokładać dodatkowych czynników. Predyspozycje genowe, to przede wszystkim zagrożenie potencjalne, które absolutnie nie musi się urzeczywistnić. Dopiero „majstrowanie” przy istniejących naturalnych w organizmie „bezpiecznikach”, psucie ich przez wiele lat powoduje, że straszny dżin wychodzi z butelki.
Standardy współczesnej światowej medycyny zakładają, że każdy człowiek powinien dożyć siedemdziesiątki. Śmierć przed 65 rokiem życia traktuje się jako przedwczesną. W Polsce nie kończy 70 lat 33% kobiet i 59% mężczyzn! Przed 40-tką żegna się z życiem 5% Polek i 11% Polaków. W Wielkiej Brytanii dożywa 70-tki 70% ludzi, a przed ukończeniem 40 roku życia umiera zaledwie 3% ludności. Przeciętny Polak żyje o 8 lat krócej w porównaniu z przeciętnym mieszkańcem Unii Europejskiej. W dodatku nieszczęściem Polski jest struktura zgonów: u nas w większości zgony dotyczą mężczyzn między 34 a 64 rokiem życia, podczas gdy w krajach wysoko rozwiniętych między 70-tką a 100-tką (wg opinii prof. dr Witolda Zatońskiego, kierownika Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów Centrum Onkologii w Warszawie, „Wprost”, 03.04.1996 r.
Dlaczego w Polsce jest tak źle? Czy Polak posiada inny, gorszy genotyp niż Brytyjczyk lub inny mieszkaniec UE? Czy winą za choroby należy więc obarczać geny? Trudno zachować zdrowie w naszej obecnej rzeczywistości, ale czy jednak nie da się czegoś z tym problemem zrobić? Nie jesteśmy skazani na choroby i na cierpienie.
Powinniśmy jednak więcej wiedzieć na temat naszych organizmów oraz na temat sposobów ochrony i zachowania zdrowia. W dodatku zdrowie i problemy z nim związane należałoby potraktować zupełnie niekonwencjonalnie. To podejście jest oparte na holistycznej koncepcji człowieka. Człowieka jako istoty, której ciało, umysł, wola i duch stanowią nierozerwalną całość. Czy dzisiejszą medycynę, pozbawioną praktycznie filozofii i etyki, wtłoczoną między różne nauki przyrodnicze, stać na to? Czy przypadkiem nie zdryfowała ona w kierunku coraz większego odhumanizowania? Czy świat medycyny, zafascynowany nowoczesną techniką, nowymi metodami terapeutycznymi z zupełnym pominięciem profilaktyki, zadaje sobie pytania: „Kim jest Człowiek?”, „Czym jest ludzkie życie?”
Dlaczego problem profilaktyki stał się pustym słowem? Wielu światłych lekarzy widzi ten problem bardzo wyraziście, upatrując przyczyn takiego stanu rzeczy w dokonaniu przez naukę niewłaściwego wyboru. Wyboru, który nastawia się przede wszystkim na leczenie z pominięciem przyczyn niszczących ludzkie zdrowie. Dzisiejsi lekarze są doskonale wykształceni i przygotowani do tego, aby nieść pomoc potrzebującym w sytuacjach krytycznych. Ich ogromna wiedza i doświadczenie dotyczą stanów chorobowych, w których każdy z nas może się znaleźć. Jednak ciągle jeszcze zbyt często niektórzy lekarze traktują ludzki organizm jak maszynę, w której jedna z jego części uległa uszkodzeniu. Wystarczy więc tę część usunąć, wstawić nową lub użyć przysłowiowej tabletki i to wystarczy. Takie myślenie bierze się stąd, że medycyna akademicka traktuje człowieka jako układ mechaniczno-chemiczny. Taki punkt widzenia doprowadził do ogromnego rozwoju chirurgii i farmakologii i ludzkość ma im wiele do zawdzięczenia, ale… Właśnie, jest pewne „ALE”. Otóż w leczeniu chorób przewlekłych chirurgia zawodzi, zaś efekty stosowania farmakologii są wprost zastraszające. Wymieńmy choroby, które można wyleczyć tylko lekami. A skutki uboczne stosowania leków? W USA w statystykach przyczyn śmierci ludzi skutki leczenia farmakologicznego zajmują już 5 miejsce.
W przypadku chorób przewlekłych farmaceutyki tylko łagodzą symptomy choroby, ale ich nie leczą. Specjaliści WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) uważają, że 70% farmaceutyków jest niepotrzebnych lub wręcz niepożądanych. W Polsce jest dostępnych obecnie ponad 8 tys. leków. Co roku do komisji rejestrującej farmaceutyki napływa ok. 3 tys. wniosków. Zarówno lekarze jak i pacjenci mają kłopoty z wyborem skutecznego środka. Powoduje to, że co piąty pacjent trafia do szpitala w wyniku nadużycia, niewłaściwego stosowania lub ubocznego działania leków. Tymczasem dla zaspokojenia potrzeb zdrowotnych większości społeczeństwa wystarczy 300 rodzajów medykamentów. W dodatku konstrukcja leku zakłada działanie na konkretną chorobę (tj. organ, układ), a nie na cały organizm. Problem polega na tym, że chcemy leczyć pojedyncze choroby. Czy chory człowiek ma tylko jedną chorobę? Przecież zrozumiałe jest, że pojedyncze niedomaganie powoduje powstawanie następnych. Od czego więc rozpoczynać? Od której z chorób zacząć leczenie? Rozumiemy więc doskonale, że aby się wyleczyć z choroby należy poddać terapii cały organizm.
„Konieczne jest całościowe rozwiązywanie problemów zdrowia i choroby w interdyscyplinarnym gronie ludzi różnych specjalności, związanych dobrą wolą i wnoszących osobisty wkład w dzieło ochrony rodzaju ludzkiego na podstawach filozofii natury i systemowego obrazu świata.” (prof. Julian Aleksandrowicz, „Sumienie ekologiczne”).
Prawda jest więc bardzo prosta: nasz organizm tworzy całościowy systemem zbudowany z ogromnej ilości komórek połączonych ze sobą niezliczoną ilością oddziaływań. Organizm jest kompleksem. Tylko więc kompleksowe oddziaływanie na organizm pozwala uchronić zdrowie lub zwalczyć dolegliwości niezależnie od miejsca ich wystąpienia.
Tymczasem postęp nauk biologicznych, chemicznych i fizycznych stworzył tak wąskie specjalizacje, że przedstawiciele różnych dyscyplin często nie są w stanie zrozumieć się wzajemnie. Dochodzi w końcu do tego, że nawet doskonały w swojej dziedzinie specjalista nie zna dobrze zależności, jakie zachodzą między poszczególnymi ogniwami łańcucha troficznego całego ekosystemu, jakim jest gleba – roślina – zwierzę – człowiek. „Rozparcelowaliśmy” człowieka w bezprecedensowy sposób na poszczególne części, porozdzielaliśmy funkcje organizmu tak, jakby suma części składała się na całość. Niestety – rzeczywistość jest zupełnie inna.
„Jest w każdym BYCIE coś, co nie da się wytłumaczyć materiałem, z jakiego został zrobiony. Organizm nasz jest czymś zupełnie innym, niż tylko sumą komórek, życiem. A wszystko, co dzieje się na poziomie komórki wyznacza i decyduje o naszym zdrowiu, chorobie.” (Antoine de Saint-Exupery). Przecież wszystkie procesy życiowe są ze sobą powiązane w funkcjonalną całość. Procesy przemiany materii (czyli biochemiczne) są zależne np. od zjawisk bioelekronicznych i bioakustycznych, którym poddawany jest organizm przez czynniki zewnętrzne i które zachodzą również w jego wnętrzu. Czy wystarczy więc zabrać się za leczenie jednego tylko organu, aby cały organizm zaczął funkcjonować jak należy? Czym jest w końcu organizm człowieka? Każdy z nas z pewnością nie raz zadaje sobie to pytanie, zwłaszcza w sytuacji, kiedy zdrowie nasze lub naszych bliskich, znajomych czy przyjaciół zaczyna podupadać. Nie będziemy teraz zajmować się tym – filozoficznym niejako, ale jakże ważnym tematem. Niemniej jednak myślę, że warto zwrócić uwagę choć na kilka spraw.
Człowiek – to nie tylko istota fizyczna. To również umysł, duch i uczucia, emocje. Połączone razem tworzą nierozerwalną jedność. „Człowiek jest istotą fizyczną, umysłową, uczuciową i duchową, połączoną przez świetlne ciało, które wydziela energię i spaja go z nieskończonym łańcuchem świetlnych istot.” („Ziemia zwiastunów świtu”, Barbara Marciniak). Nie wystarczy zająć się tylko jedną z tych sfer. Chory człowiek wymaga terapii całościowej. Tak, jak nie można leczyć chorego organu bez uwzględnienia całego ciała. „…A najważniejsze, abyś utrzymywał te ciała w zgodzie, aby czasem jedno nie działało w jednym kierunku, a drugie w innym. Postępuj słusznie fizycznie, mentalnie i duchowo, a osiągniesz to, co najlepsze”. (Edgar Cayce, „Śpiący Prorok”, słynny amerykański uzdrowiciel i medium, żyjący w I połowie. XX wieku).
Tymczasem na Ziemi końca XX i początku XXI wieków myślimy zazwyczaj z troską wyłącznie o materialnym aspekcie naszego bytowania. Myślimy o ciele, wymyślamy sposoby zaspokajania jego potrzeb. Czy zwróciłeś już uwagę, że potrzeby te są bardzo często stymulowane w sposób sztuczny przez tych, dla których jesteśmy wyłącznie zwykłymi konsumentami i źródłem ogromnych dochodów? Idąc taką drogą, drogą bezmyślnej konsumpcji, odizolowaliśmy się od sfery duchowej – zarówno tej, która tkwi w nas, jak i tej, która nas otacza. Wskutek tego utraciliśmy równowagę. Tymczasem fundamentem tej równowagi warunkującej dobre zdrowie jest utrzymanie pierwiastka duchowego. Powinniśmy więc rozwijać i pielęgnować sferę pozytywnych uczuć.
Jak można jednak rozwijać takie uczucia, jeśli jest ich nam brak – często na skutek zaszczepionych i tworzonych ciągle niewłaściwych wzorców? Wielu z nas charakteryzuje niewłaściwy obraz otaczającego nas świata, życia, innych ludzi, w końcu nas samych. Tymczasem powinniśmy przede wszystkim nauczyć się lubić siebie, lubić innych. Powinniśmy nauczyć się wiary we własną wyjątkowość. Nie wierzysz, że jesteś wyjątkowy? A są na świecie tacy drudzy: Andrzej, Marysia, Józek, Danusia, Martulka, Gosia, Maciek, Jadwiga, Ania, Piotrek, Elżbieta, Jerzy, Tomek, Nineczka, Brygidka, Helenka, Włodek, Bożenka, Halusia, Magda, Adam, Renia, Zbyszek, Basia i wielu, wielu innych?
Jesteśmy więc wyjątkowi. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to pewnie przyjmuje, że Bóg stworzył „wyrób niepełnowartościowy”. Warto odkryć w sobie zdolność do tworzenia, kreacji. Mamy te zdolności. Dzięki nim możemy kochać, akceptować, wybaczać, współczuć. I przestańmy oceniać i obwiniać – siebie i innych. Dzięki nim możemy nauczyć się, że to nie materialne obiekty są podstawową wartością. Dzięki takiej postawie, kiedy nasze wnętrze duchowe będzie zdrowe, to i nasze ciało będzie zdrowe, ponieważ miłość do samych siebie nas wzmocni. Ktoś może poczytać to za niedorzeczność, ale miłość potrafi wzmocnić system odpornościowy, przekształcić komórki i uodpornić na działanie toksyn. Dlaczego? Ponieważ miłość – to najpotężniejsza siła na świecie.
„Miłość – musi się tu rozumieć inaczej niż w stosunkach międzyludzkich – jakaś niesamowita wielka energia, i moralna i twórcza.” („Dowód na istnienie Boga – rozmowa z ks.prof. Michałem Hellerem”, światowej sławy fizykiem, kosmologiem, filozofem i teologiem, „Polityka” nr 52/53, 25.12.2004r). Trzeba zacząć jednak od zmiany myślenia – przede wszystkim o nas samych. Nie zostaliśmy stworzeni po to, aby chorować i cierpieć. Ludzkość nie powstała po to, aby ją karać bezustannie i w końcu zniszczyć. Przecież takie myślenie jest absolutnie bezsensowne. Stwórca stworzył nas ku swojej chwale i radości. Jak rodzice, którym rodzi się dziecko, które obdarowują pełnią swojej miłości i które ma być dla nich źródłem ogromnej radości, szczęścia i dumy. Czy w takim razie z jakąś kompletnie niepojętą premedytacją, niezrozumiałym zamysłem skazalibyśmy je na cierpienie i śmierć? Jeżeli w takim razie szukamy przyczyn naszych cierpień, szukamy winnego, to czy nie jesteśmy my sami źródłem naszych nieszczęść? Oskarżamy zazwyczaj jednak Boga – „BÓG TAK CHCIAŁ” – jakżeż bezsensowne takie słowa widnieją na wielu cmentarnych nagrobkach!
Zdrowie jest naturalnym stanem każdego człowieka. Cieszymy się nim tak długo, jak długo nie popełnimy jakiegoś poważniejszego błędu na jednym z wymienionych wcześniej planów: fizycznym, duchowym czy mentalnym. Choroba jest zawsze zewnętrznym przejawem problemu, który istnieje gdzieś w głębi organizmu. Drogą do zdrowia fizycznego jest więc wyleczenie psychiki, ponieważ…
Żadna terapia samych tylko nerek, wątroby, żołądka czy innych narządów na dłuższą metę z tego punktu widzenia po prostu nie ma sensu, ponieważ przyczyną choroby są blokady energetyczne spowodowane przez blokady mentalne mające swoje źródło w nagromadzonych w organizmie negatywnych emocjach.
Podsumujmy: zdrowie człowieka zależy od harmonii wszystkich jego składników. Właśnie dlatego wszystkie te elementy wymagają jednakowej troski i opieki. Jest to typowe holistyczne ujęcie człowieka.
Zresztą przyczyna choroby danego narządu wcale nie musi być ulokowana właśnie w nim. Zasadą np. medycyny chińskiej już od starożytności jest poszukiwanie tzw. „matki choroby”, tj. praprzyczyny, która nie musi tkwić w ciele.
W Polsce jednym z najgorętszych zwolenników i propagatorów medycyny naturalnej i holistycznej koncepcji człowieka był prof. med. Julian Aleksandrowicz (1908-1986) wieloletni kierownik Kliniki Hematologicznej Akademii Medycznej w Krakowie, współtwórca Nieformalnego Instytutu Ekologii i Profilaktyki. Zajmował się m.in. problemami ochrony środowiska, zdrowej żywności, biopierwiastkami, monitoringiem komórkowym i geografią chorób nowotworowych.
Wiadomo, że najczęstszymi przyczynami zgonów w obecnej dobie są nowotwory, udary mózgowe, choroby niedokrwienne serca, choroby nerek i wątroby, nadużywanie lekarstw. Do tego dołączają choroby zwyrodnieniowe kręgosłupa, stawów, serca i naczyń krwionośnych, choroby degeneracyjne mózgu. Jakie są tego przyczyny? Znamy je dobrze. Sami odpowiedzmy sobie na kilka prostych pytań:
- czy wypijamy codziennie potrzebne organizmowi ok. 2,5 l czystej, zdrowej wody?
- czy oddychamy czystym, nieskażonym powietrzem?
- czy dostarczamy codziennie organizmowi 70 niezbędnych składników pokarmowych i 20 soli mineralnych?
- czy przechodzimy dziennie ok. 45 km (czterdzieści pięć kilometrów!), bo tyle potrzebuje nasz organizm dla utrzymania pełnej sprawności?
- czy nasze mieszkania są wolne od smogu elektromagnetycznego – promieniowania pochodzącego od wszelkich urządzeń elektrycznych?
Nie myślmy jednak od razu, że to właśnie nas może dopaść nowotwór, udar, zawał czy inna paskudna choroba jedynie dlatego, że nie spełniamy powyższych warunków. Nie zaczynajmy martwić się na zapas. To nie ma sensu. Kiedy jednak tracimy zdrowie, spotyka nas choroba, to zaczniemy pewnie żałować, że nie zapobiegliśmy jej wcześniej, że nie wykorzystaliśmy wszelkich danych nam możliwości uniknięcia nieszczęścia. Czy jednak zdajemy już sobie sprawę z tego, że problemy zdrowotne narastają przez całe lata? A przecież tego, co „wykrzywia się” przez długi czas, nie da się „wyprostować” w ciągu przysłowiowych „5 minut”. I ta prawda jest bardzo często trudna do przyjęcia.
Żądamy więc od lekarza leku, który natychmiast postawi nas „na nogi”. Zjedliśmy całe opakowanie suplementów, o których słyszeliśmy, że są doskonałe i mówimy: „Ależ to nie działa! Na próżno wydałem pieniądze”. To nie tak. Nie wystarczą 1-2 tabletki, nie wystarczy jedno opakowanie nawet najlepszych leków czy suplementów, nie wystarczy 1 tydzień kuracji, aby przywrócić zdrowie. Przykro, ale trzeba wybić to sobie z głowy.
Nie mamy pomysłu na życie lub mamy nieprawidłową jego koncepcję, więc żyjemy chaotycznie, w ciągłym pośpiechu, w totalnej dysharmonii powodującej ciągłe stresy, których nasza świadomość już nie dostrzega, ale które istnieją i wywierają wyjątkowo szkodliwy wpływ na nasze zdrowie degradując je w coraz szybszym tempie. Grzeszymy w ten sposób przez wiele lat. I w dalszym ciągu nie mamy pomysłu na to, co zrobić z tym problemem.
Nie ma nic za darmo. Zdrowie wymaga, aby o nie systematycznie dbać. Wyleczenie zaś z choroby wymaga cierpliwości, czasu, wiedzy o terapii i wiary w nią, poznawania swojego organizmu – ciała i psychiki, współpracy z leczącym nas lekarzem, może naprawienia pewnych układów łączących nas z innymi (np. członkami rodziny) lub zerwania „układów toksycznych”, w końcu pieniędzy. To są wszystko koszty, które musimy ponieść, aby zdrowie powróciło.
Ciało człowieka jest tak skonstruowane, by mogło wytwarzać potrzebną mu energię przez długi czas. Wystarczy rozsądnie o to dbać. Prawidłowe żywienie, wystarczająca ilość snu, ćwiczenia fizyczne dają gwarancję produkowania i podtrzymywania energii życiowej oraz zachowania dobrego zdrowia. Dodajmy do tego zrównoważenie emocjonalne, a otrzymamy obraz istoty o dużym zasobie sił witalnych i posiadającej w związku z tym doskonałe zdrowie. Naturalny stan człowieka, którego umysł, ciało i duch współdziałają harmonijnie, odznacza się bezustannym napływem świeżej energii. Ta energia ulega wyniszczeniu z powodu nienormalnego tempa, w jakim funkcjonujemy. Nerwowe, pośpieszne nawyki naszego wieku przynoszą katastrofalne skutki. Człowiek jest otwartym systemem energetycznym uzależnionym od systemu globalnego. Każdy żywy organizm jest systemem energetycznym. W dodatku samoregulującym się. Zostaliśmy stworzeni perfekcyjnie. Zdolność do samoregulacji oznacza zdolność do samoleczenia. Dlaczego dziś systemy samoregulacji nie działają prawidłowo?
Obecnie świat jest przeciążony skutkami działalności człowieka. Tym samym przeciążony jest człowiek. Niezdrowa żywność, zatrucie środowiska – wody, powietrza, ciała, osłabienie ziemskiego pola geomagnetycznego (o 50 % w ciągu ostatnich 500 lat!), zmniejszenie się ilości tlenu w powietrzu (ostatnio dokonywane pomiary w niektórych zalesionych regionach świata wykazały 15% lub mniej tlenu w powietrzu, a w środowiskach miejskich stężenie tlenu wynosi ok. 12%), wzrost ilości dwutlenku węgla i tlenku azotu. Jak bardzo negatywny wpływ ma to nasze zdrowie?
Z kolei czynnikiem warunkującym nasze zdrowie może stać się tzw. „głęboka ekologia” – indywidualny, wewnętrzny rozwój, którego początkiem powinna stać się wewnętrzna przemiana każdego z nas spowodowana zmianą przekonań i sposobu myślenia.
Tymczasem w bilansie energetycznym człowieka w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doszło do ogromnej dysharmonii. Dawniej popyt na energię był zaspokajany ze znacznym zapasem przez podaż w postaci:
- zdrowej żywności,
- dużej ilości ruchu
- czystego środowiska
- naturalnego rytmu życia z fazami odpoczynku (spokoju).
Dzięki temu organizm dysponował mocnymi siłami obronnymi, zdolnością do wysiłku fizycznego, żywotnością i zdrowiem. Dzisiaj organizm potrzebuje znacznie większej ilości energii, ponieważ nastąpiło osłabienie układu odpornościowego, zmniejszyła się zdolność do wysiłku fizycznego, doszło do zaburzeń mechanizmów homeostazy (równowagi życiowej). Jak więc chronić zdrowie? Jak o nie dbać? Zrozumiałe, że podstawą dobrego zdrowia jest profilaktyka, zapobieganie chorobom. W tym jednak celu…
Organizm ludzki jest cudownym tworem, najwspanialszym na świecie i – do pewnych granic – samonaprawiającym się. W tym naszym fantastycznym laboratorium liczba przemian, tzw. potencjałów czynnościowych przebiegających w jednej tylko sekundzie, jest większa od liczby sekund całego naszego życia. Ten cud natury ma w sobie potencjał życia w pełnym komforcie przez 120-150 lat (przeciętnie). Czy jesteśmy tego świadomi? Czy dostrzegamy fakt, że możemy być umiejętnymi i odpowiedzialnymi dysponentami tego, co posiadamy?
Czy zdajemy sobie sprawę z faktu, że w wielu sytuacjach życiowych MY sami dla siebie możemy być lekarzami i doradcami? Czy to prawda, że jedynym sposobem na zdrowie, jedynym naprawdę skutecznym lekarstwem jest zdrowy styl życia? Czyli jak najmniej stresów, dużo relaksu, wypoczynek na świeżym powietrzu, spacery, zdrowe jedzenie i czysta woda, dobre związki z ludźmi. Tylko jak to osiągnąć, kiedy sami szkodzimy sobie na wiele sposobów. Radość życia mylona jest przez nas z lenistwem, bierną konsumpcją i brakiem umiaru. Kiedy połączymy fatalną dietę z fizyczną gnuśnością, spędzaniem całego dnia w zamkniętych pomieszczeniach, używkami wszelkiego rodzaju, stresem z powodu nieudanego życia osobistego i zawodowego, to nasz potencjał 120 lat kurczy się do 50-60 lat.
Dlaczego wraz z wiekiem tracimy odporność, stajemy się podatniejsi na choroby, mamy kłopoty z nadwagą, odczuwamy bóle? Dlaczego większość osób w późniejszym wieku cierpi na rozmaite przewlekłe schorzenia? Chorując tracą radość życia i powoli zmierzają ku nieuniknionemu. Ile osób goniąc za karierą gaśnie zbyt szybko? Często goniąc za pieniądzem tracimy zdrowie, doganiamy chorobę i śmierć. Czy tak musi być? Czy istnieje inny scenariusz? Czy można żyć długo, zdrowo i szczęśliwie? Czy można zrobić karierę, zdobyć pieniądze i korzystać z życia będąc zdrowym i szczęśliwym?
Każdy może stworzyć własny PROGRAM OCHRONY ZDROWIA i URODY. służący zarówno dla niego jak i jego rodziny.
“Wszyscy planujemy nasze kariery zawodowe, robimy projekty na następne wakacje, ale nie mamy planu zachowania zdrowia – zwrócił uwagę Michel Brack, lekarz, naukowiec związany z Narodowym Instytutem Zdrowia i Badań Medycznych (INSERM). Występował w roli eksperta podczas konferencji zorganizowanej w salonach Fouquet’s w Paryżu przez syndykat producentów suplementów odżywczych. Ten specjalista od „bilansów stresu tlenowego” broni idei, że istnieje „medyczna ziemia niczyja” – między dobrym stanem zdrowia i chorobą. – W tym przedziale mieści się zagrożenie zdrowia – wyjaśnia. ” („Obietnice w tabletce”, Sandrine Blanchard, „Le Monde”, 11.12.2007).
Zasadniczymi warunkami wdrożenia takiego PROGRAMU jest jednak uznanie następujących stwierdzeń:
- natura jest największą apteką świata,
- ludzie mają prawo posiadać doskonałe zdrowie – należy tylko doprowadzić nasze organizmy (duch, ciało, umysł) i ich otoczenie do równowagi, która jest podstawowym warunkiem normalnego funkcjonowania,
- tylko dzięki ukierunkowanej prewencji zdrowotnej staniemy się zdrowymi ludźmi,
- edukacja prozdrowotna, wiedza dają podstawowe narzędzia skutecznej dbałości o zdrowie.
Czy warto byłoby wdrożyć w naszych rodzinach taki indywidualny program, którego celem jest dbałość o zdrowie? Najpierw należałoby jednak zapoznać się z podstawowymi informacjami na ten temat (edukacja!). Otrzymanie informacji jest bardzo ważną sprawą, ponieważ dopiero wówczas można podejmować jakiekolwiek decyzje. Oczywiście, nikt nie musi niczego poznawać. Nie myślę, że jest to coś, co w szczególny sposób od razu każdego zainteresuje. Kiedy jednak zadamy sobie kilka pytań, to będziemy przekonani, że warto zagłębić się w dalszą lekturę. Jeśli ktoś uzna, że pytania wydają się naiwne, to niech nie traci czasu na dalsze czytanie. Jakie to pytania:
- Czy zwiększony popyt na energię może zostać zaspokojony przez zmniejszoną podaż ?
- Czy niezdrowa żywność, brak ruchu, przeciążone środowisko, stresy zapewniają posiadanie optymalnego zasobu energii życiowej?
- Jak bardzo zależy nam, aby zdrowie po prostu mieć i jak bardzo nie chcemy chorować?
- Z pewnością odpowiedź zabrzmi: „Bardzo …”, przecież nie powinna być inna, ale …Co robimy, by uniknąć chorób?
- Co wiemy o naszych organizmach, o ich potrzebach?
- Co wolimy – leczyć choroby, czy im zapobiegać?
- Ile przeznaczamy miesięcznie z naszych portfeli na zdrowie?Czy nie jest zwykle tak, że rządzący wszelkiej maści myślą przede wszystkim o zabezpieczeniu swoich interesów, a nie o interesach rządzonych?
- Czy wierzymy więc, że reformy zdrowia w Polsce poprawią w zdecydowany sposób stan opieki zdrowotnej?
- Czy za 20-30 lat każdy z nas będzie zdrowszy?
- Czy uważamy, że prawdziwym celem działania koncernów farmaceutycznych jest ochrona naszego zdrowia i likwidacja chorób gnębiących ludzkość?
- Czy jesteśmy pewni, że starczy nam pieniędzy na zakup niezbędnych leków, kiedy będziemy już emerytami, a zdrowie będzie nam szwankować?
- Czy o zdrowiu dużo się pisze i mówi?
- Czy zdrowie należy finansować?
- Czy zdrowie należy pielęgnować?
- Czy chcesz więc poznać propozycje, które przedstawiam w moich książkach i na łamach tej strony internetowej?
Specjaliści zajmujący się profilaktyką zdrowotną wymieniają zwykle sześć zasadniczych warunków zachowania zdrowia:
1. ochrona komórek, ponieważ ich stan wpływa na funkcjonowanie organizmu,
2. dostarczenie komórkom właściwego pożywienia w odpowiednich ilościach,
3. wzmocnienie systemu immunologicznego jako podstawy i gwarancji sprawności psychofizycznej na całe życie,
4. ochrona prawidłowego krążenia krwi,
5. zapewnienie właściwego poziomu energii organizmu,
6. zachowanie równowagi kwasowo-zasadowej.
Każdy z nas może realizować te zalecenia w ramach profilaktycznego programu ochrony zdrowia i urody poprzez:
- uzupełnianie niedoborów pokarmowych poprzez stosowanie naturalnych suplementów diety
- picie naenergetyzowanej, krystalicznie czystej, alkalizowanej, o wysokim ujemnym potencjale REDOX, strukturyzowanej heksagonalnie wody,
- przeciwdziałanie przyczynom chorób poprzez wykorzystanie terapeutycznych właściwości pól magnetycznych,
- wykorzystywanie elektronicznej homeopatii w postaci terapii fal milimetrowych,
- zabezpieczenie przestrzeni życiowej przed wpływem szkodliwego promieniowania geopatycznego,
- umiarkowane uprawianie sportu,
- zmianę sposobu myślenia o sobie i otaczającym nas świecie umożliwiającą samoakceptację, pokochanie siebie i po prostu radosne, spełnione życie.
https://spiroclub.pl e-mail: spiro@spiroclub.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
Zamieszczenie całego artykułu na innym serwerze czy w publikacji drukowanej jest możliwe tylko za zgodą autora. Domyślnie autor zgody nie udziela. Istnieje możliwość uzyskania takiej zgody poprzez bezpośredni kontakt z autorem.
Komentarze zostały wyłączone.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.